Podczas niedawnej przysięgi w Malborku na 89 rekrutów wcielonych w szeregi 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej aż 20 stanowiły panie. Singielki, młode mężatki, mamusie z przychówkiem.
- Gdy zaczynaliśmy szkolenie, byliśmy grupą nieznajomych pochodzących z różnych miast, środowisk i rodzin. Szkoląc się w niecodziennych warunkach i wykonując zadania powierzone przez przełożonych, poznaliśmy się z każdej strony. Z czasem pojawiły się uśmiech i braterstwo. Zrozumieliśmy, jak ważna jest współpraca między nami. Dla osiągnięcia wspólnego celu, dla którego wszyscy tu jesteśmy, trzeba się poświęcić, nawzajem wspierać i zaangażować w to całego siebie – mówiła podczas uroczystości szer. Agata Andrzejczak. To jej przypadł zaszczyt zapytania młodych terytorialsów "Koleżanki i koledzy żołnierze: czy jesteście gotowi?" – a oni potwierdzili to donośnie.
Przy egzaminie ze sprawności fizycznej panie mają pewne fory ze względu na płeć. Na egzaminie z wiedzy teoretycznej nie ma już żadnych ulg. Co więcej, w czasie pierwszych szkoleń WOT żadna kobieta nie odpadła podczas 16-dniowego treningu, panom zaś to się zdarzało.
- Służba w Wojskach Obrony Terytorialnej to wielka przygoda, którą będę wspominać przez lata – tak po przysiędze mówiła przed kamerami szer. Oliwia Borawska. U niej to także, po ojcu, rodzinna tradycja.
- Najważniejsza jest motywacja, że można, że nie jesteśmy wcale gorsze od kolegów – uważa kolejna z terytorialsek, na co dzień pracownica jednej z trójmiejskich firm transportowych, w mundurze szeregowa.
- Chociaż obecnie wizerunek kobiety w mundurze nie budzi już tak dużego zaskoczenia jak miało to miejsce kilka lat temu, jednakże powody podjęcia takiej decyzji jeszcze w dalszym ciągu spotykają się z nie zrozumieniem wśród wielu osób. Podczas, gdy kobiety zajmują coraz wyższe stanowiska w służbach mundurowych, którym bardzo często towarzyszy duża presja i odpowiedzialność. Potrafią przy tym z niezwykłą sprawnością pogodzić ze sobą życie prywatne i zawodowe. Myślę, że służba kobiet w Wojskach Obrony Terytorialnej jest tego najlepszym dowodem. – mówi Pani Katarzyna Szymańska z Gdyni, na co dzień psycholog.
Udział pań w Wojskach Obrony Terytorialnej koresponduje blisko z ich rolą w Armii Krajowej. Tam kobiety stanowiły ponad 10 procent stanu osobowego. Trudno sobie wyobrazić AK bez łączniczek i sanitariuszek – najczęściej młodych dziewczyn, które rezygnowały ze swoich prawdziwych imion i pod pseudonimami szły w konspiracji pomagać w walce o Polskę. Każdego dnia ryzykowały życiem wynosząc rannych spod ostrzału, przenosząc meldunki, broń, radiostacje, paczki z ulotkami… To kolejne spoiwo łączące bohaterów Armii Krajowej z ich spadkobiercami z Wojsk Obrony Terytorialnej.
Dzisiejszy ponadprzeciętny zaciąg kobiet do WOT to także powrót do tamtych idei. Do podniesienia na sztandary wielkich, szczytnych haseł "Bóg, Honor, Ojczyzna”, ale i sprowadzenia ich do codziennej pracy, odpowiedzialności, szacunku, bezinteresownej pomocy innym. Panie w Wojskach Obrony Terytorialnej są tego znakomitym dowodem.
8 marca niektóre z nich spędzą Dzień Kobiet w nasuniętych nad lewe oko oliwkowych beretach. Eleganckie szpilki zamienią na wojskowe buty, zdejmą gustowne torebki a na ramionach zawisną ciężkie plecaki. Kolorowy makijaż natomiast zastąpią wojskowe maskujące farby. Bo takie już one są, te roześmiane dziewczyny w moro. Lub jak kto woli: morowe dziewczyny!
Info i foto: Maciej Szalbierz 7 PBOT