Uwijający się robotnicy

Tymczasem dziś (19.02) pracownicy Antoniego Fili od ok. godz. 14.00 zaczęli uwijać się przy samochodzie dostawczym z kontrowersyjnym hasłem. Mniej więcej po kilkunastu minutach auto z wielkim banerem zaczęło opuszczać parking na pl. Wolności. 
W końcu zdecydowaliśmy się zapytać pracowników „co się święci”.

- Zabieramy baner, ale niedaleko... Przeniesiemy go tylko na drugą stronę jezdni...
- A w którym miejscu dokładnie teraz stanie? - dopytujemy.
- O, tam blisko na ścianie tego pubu – odpowiedział uwijający się w pracy pan, wskazując na mury danego pubu „Szara Gęś”.   

Jak powiedzieli tak zrobili. Wkrótce samochód dostawczy z antyreklamą zaczął wykonywać karkołomne manewry, tuż obok wspomnianej ściany. Niebawem baner zaczął być rozpinany w nowym miejscu. 

Pod osobistym nadzorem

Zaskoczeniem dla nas było pojawienie się sprawcy całego zamieszania – Antoniego Fili, który nie tylko nadzorował, ale i pomagał w usytuowaniu kontrowersyjnej antyreklamy. 

- 18 lutego przyszło pismo ze Straży Miejskiej o tym, że mamy usunąć baner – mówi A. Fila. - No i usuniemy, ale ta uchwała była przygotowana na kolanie. Mówi np. o tym, że żaden samochód dostawczy nie ma prawa stanąć na żadnym parkingu w Sztumie, bo one są odtąd tylko dla: samochodów osobowych, autobusów i motocykli. A gdzie dostawcze? Zresztą i tak nic to nie da. Jak pan widzi przeniesiemy samochód z hasłem, z jednej na drugą stronę. Zresztą pan Tabor wykonał piękną robotę i efekcie cała Polska już wie o tym wszystkim i nie tylko Polska. 
 

Bywało już, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad karała grzywnami osoby, które zamieszczały ogłoszenia w pasie należących do niej dróg.

- Nie obawiam się tej instytucji, gdyż umieszczamy baner na budynku prywatnym – uzasadnia przedsiębiorca. - Nie jest to ogłoszenie, ani reklama. Pan Tabor chciał zamknąć usta obywatelowi, który chciał wyrazić swoje krytyczne zdanie.  Ta uchwała z regulaminem dowodzi tego jak pan burmistrz pojmuje demokrację. Ja się z takim podejściem nie zgadzam.

Zawieszanie hasła okazało się nie taką prostą sprawą. Przy padającym deszczu i chłodzie trwało to jeszcze dobre pół godziny. I tak samochód dostawczy pana A. Fili zniknął z parkingu, a pojawił się w całej okazałości po drugiej stronie. Z tą różnicą, że teraz kontrowersyjne twierdzenie będzie teraz irytowało mieszkańców drugiej strony ulicy. 
Okazuje się, że niewiele dało ani jego pocięcie, ani uchwałodawcze zabiegi. 

Czekamy na państwa komentarze odnośnie tego zdarzenia.