Początek.
Ksiądz Jerzy Młocicki święcenia kapłańskie przyjął 29 maja 1999 r. w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Elbląskiej. Do parafii pw. św. Barbary w Krzyżanowie został przeniesiony na początku 2011 r. z parafii św. Jana Chrzciciela w Ostaszewie, gdzie był proboszczem od 2006 r.
Na jednym z forum internetowym można przeczytać komentarz, w którym jest napisane, że „po śmierci ks. Kanonika Bogdana Lesińskiego, proboszcza parafii Krzyżanowo - Stare
Pole decyzją Biskupa ksiądz Jerzy Młocicki został przeniesiony do tej parafii, jako duszpasterz rolnictwa”. Dalej możemy przeczytać, że powodów takiej decyzji było więcej, m. in. „konflikt z mieszkańcami, zaangażowanie księdza w wybory oraz obelgi, które padały na niego w jednym z lokalnych forach, konflikt z Zespołem Szkół Ostaszewo: Ksiądz trochę „pojechał” dyrekcji i kadrze”.
Usłyszeliśmy nawet taką opinię, że ludzie klaskali z radości, jak odchodził z Ostaszewa. Mieli go już dość.
- „W Krzyżanowie na początku swojej posługi kapłańskiej miał dużo wrogów. Być może mieszkańcy mieli jakieś przecieki z Ostaszewa, nie wiem, nie mam pojęcia. W każdym bądź razie było dużo ludzi niechętnych jemu. A potem tak jakoś się pozmieniało” - mówi nam jeden z mieszkańców i dodaje, że ksiądz działa w pewien schematyczny sposób. Zaprzyjaźnia się z daną rodziną, spotyka się na kawie czy kolacji, jest piękna i niesamowita przyjaźń. Opowiada o wszystkich, bo o każdym dużo wie. Jednak wystarczy jakieś małe nieporozumienie, cokolwiek i stajesz się wrogiem księdza.
Nasi rozmówcy, 75-letnie małżeństwo państwa Mączkowskich mieszkało przeszło 40 lat w Malborku. Żona pochodzi z Krzyżanowa i na emeryturze postanowili wrócić w jej rodzinne strony. - „W życiu czegoś takiego nie przeszłam, jak tu. Zachciało się nam na starsze lata na wieś przyjść” - podsumowała kobieta.
Ale może od początku. Małżeństwo do czerwca tego roku żyło w poprawnych relacjach z księdzem Jerzym Młocickim. Nie było żadnych niesnasek i nieporozumień. Były wspólne spotkania, kawa, rozmowy. Jedno głosowanie przekreśliło kilka lat spokojnej znajomości. Wystarczyło, że kobieta była innego zdania, niż ksiądz. - „Każdy musi myśleć i robić, jak on chce. Inaczej stajesz się wrogiem” - podkreśliła.
Wybory uzupełniające.
Na początku tego roku jedna osoba zrezygnowała z funkcji radnego w Radzie Gminy Stare Pole. Wójt Gminy zaproponował kandydowanie na wolne stanowisko panu Januszowi Mączkowskiemu, który wcześniej był sołtysem, a we wcześniejszej kadencji również radnym. Jak się okazało, proboszcz również miał swoją kandydatkę – panią sołtys Krzyżanowa. W kwietniowych wyborach Izabela Łapacz głosowanie przegrała. Pan Janusz wspomina, że proboszcz na ten wynik się wściekł. Dostał szału – i posądzał go o to, że dopisywał sobie głosy i sfałszował wybory. W Urzędzie Gminy żądał pokazania list wyborczych z oddanymi głosami. Pan Janusz twierdzi, że nie zależało mu na wygraniu tych uzupełniających wyborów. W rozmowie z nami przyznaje, że każdy kto był innego zdania niż ksiądz (np. kto głośno wypowiadał się, że będzie głosował na pana Janusza Mączkowskiego, a nie panią sołtys), w mniemaniu księdza był przeciwko niemu. A w końcu to Pan Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę. A potem było spotkanie sołeckie, po którym małżeństwo uważa, że ksiądz wyżył się słownie na żonie za te wybory, ponieważ bał się „ruszyć” męża.
„Ty stara, trzęsąca się babo!”
8 czerwca br. odbyło się spotkanie mieszkańców sołectwa Krzyżanowo z panią sołtys Izabelą Łapacz, w którym uczestniczył m. in. ksiądz, Wójt Gminy oraz około 20 osób, w tym również państwo Mączkowscy. Spotkanie dotyczyło m. in. postawienia betonowego stołu do ping-ponga na placu zabaw przy kościele. Prowadzona była luźna rozmowa na ten temat i pani Mączkowska powiedziała głośno, że nie jest za wstawieniem tego stołu. Była odmiennego zdania i stanowczo powiedziała nie. Zgromadzone w sali osoby nie mogły w tym temacie się dogadać. W końcu przeprowadzono głosowanie.
- „I akurat siedział ksiądz naprzeciwko mnie. I podniosłam, że jestem przeciw. I już widzę, że się zrobił purpurowy. Myślałam, że krew mu wytryśnie ze złości na polikach, ale nic. A był jeszcze taki pan, który się podpisał na tej liście, gdy pisaliśmy do biskupa. On jemu wyraźnie powiedział, że jeżeli to będzie księdza prywatna ziemia, ksiądz może za własną kasę robić co chce. To ksiądz powiedział, że to wszystko jest moje i będzie tak jak ja chcę i koniec” - opowiada kobieta.
Gdy po spotkaniu wyszła z sali, na podwórku stał proboszcz.
- „No, pani Jadziu nie spodziewałem się po pani tego” - powiedział do kobiety.
- „Czego?” - zapytała.
- „No wie pani, czego”.
- „Zagłosowałam tak, jak uważałam za stosowne”.
- „Ty stara plotkaro!” - krzyknął ksiądz w stronę pani Jadwigi.
- „Co?” - kobieta stwierdziła, że ją zamurowało i dodała: - „Co ksiądz mówi?”
- „Ty stara, trzęsąca się babo!” - odpowiedział proboszcz.
- „Tak? Owszem, ja jestem trzęsąca się baba, ale ksiądz kiedyś też się zestarzeje”.
- „Dopóki ja się zestarzeję, to ty już dawno umrzesz”.
Jedna z sąsiadek zareagowała na te słowa i powiedziała do księdza:
- „Proszę księdza, czy ksiądz się nie zagalopował troszeczkę?”
- „Niech odejdzie, bo zaraz jej na głowę napluję” - odpowiedział ksiądz.
Kobieta przyznaje, że słowa te ją sparaliżowały. Pomyślała, że dosłownie wyjdzie z siebie. Podeszła pod murek i się o niego oparła, bojąc się, że zaraz z tego wszystkiego zemdleje.
- „Jakby ktoś wbił mnie w ziemię dosłownie. W życiu się nie spodziewałam takich słów od księdza, od proboszcza” - opowiada kobieta.
Do roztrzęsionej żony podszedł mąż, który do tej pory rozmawiał z kimś w salce i razem z Wójtem przeszli pod dom małżeństwa (stoi w bardzo bliskiej odległości od plebanii). W pewnym momencie przechodził tamtędy proboszcz z panią sołtys, odwrócił się do pani Jadwigi i powiedział:
- „O, pokazała swoje oblicze”.
- „Kto tu pokazał swoje oblicze? Ja czy ksiądz?” - zapytała.
- „Jeszcze do mnie przyjdziesz!” - odpowiedział ksiądz z wielką złością.
- „No nie wiem, czy do księdza jeszcze przyjdę” - odpowiedziała i dodaje, że w Krzyżanowie na pewno nie będzie chciała być pochowana dopóki ten ksiądz będzie proboszczem.
Pani Jadwiga nie ukrywa, że najbardziej ją zabolało, że ksiądz jej chorobę tak wyśmiał.
- „Jak tak można? Ja mam drganie samoistne głowy. Jest to nie do wyleczenia. Zaczęłam brać botulinę, znowu jeżdżę do Gdańska. Kilkanaście lat temu też brałam botulinę, ale mi nie pomogło. Próbuję znowu, wszystkiego się chwytam. Bardzo uciążliwe w codziennym życiu” - opowiada o swojej chorobie i dodaje, że ksiądz proboszcz wiedział o tej chorobie. - „Unikam ludzi z powodu choroby, bo jedni współczują, drudzy patrzą jak na jakiegoś dziwoląga... Słowa księdza o trzęsącej się babie bardzo mnie zabolały. Ksiądz się z mojej choroby jeszcze wyśmiewa?”
„On by wolał umrzeć, niż przyjść i powiedzieć przepraszam”.
20 czerwca br. małżeństwo pojechało do Kurii Elbląskiej, gdzie na ręce Biskupa złożyło pismo ze skargą na zachowanie księdza proboszcza podpisane przez wielu mieszkańców. W skardze mowa jest o spotkaniu z 8 czerwca br., ale także o tym, że nie jest to pojedynczy przypadek agresywnego i wulgarnego zachowania księdza wobec swoich parafian.
- „Czy musimy być skazani na księdza, który powinien swoją postawą dawać przykład, ale zamiast przyciągać ludzi do kościoła, odpycha wiernych?” - czytamy w piśmie. - „Niech ksiądz biskup zobaczy jakie puste są ławy w naszym kościele. Czy mieszkańcy Starego Pola i Krzyżanowa muszą jeździć na msze do kościołów w innych miejscowościach, bo nie chcą mieć nic wspólnego z proboszczem? Pisze do księdza biskupa z nadzieją, mimo że ksiądz Jerzy Młocicki jest przekonany o swojej bezkarności. Bardzo liczymy na to, że ksiądz biskup rozwiąże tę sprawę. Pokładamy nadzieję w mądrość kościoła”.
Pan Janusz przyznaje, że rozmowa z Biskupem była długa i całkiem fajna. Biskup był zdania, że nie powinno do czegoś takiego dojść, nie powinno się wydarzyć, że to nie wypada dla księdza.
- „Gdy żona powiedziała, że do tego kościoła chodzić nie będziemy, to Biskup wyraził się w ten sposób – nie dziwię się, bo przykro patrzeć na taką twarz” - podsumował.
Odpowiedź z Kurii Elbląskiej datowana na 24 czerwca br. przyszła w formie pisemnej. Biskup Jacek Jezierski wyraża w piśmie ubolewanie na niekulturalne zachowanie księdza z Krzyżanowa.
- „To zażalenie traktuję bardzo poważnie. Rozpocząłem cykl rozmów z księdzem proboszczem w tej sprawie. Jest dla mnie oczywiste, że nie wolno nikogo słowem poniżyć czy ubliżyć mu. Tym bardziej, nie może tego czynić ksiądz, proboszcz parafii, wobec własnej parafianki i starszej osoby. Za ten przykry incydent, który miał miejsce po zakończeniu zebrania sołeckiego w dniu 8 czerwca 2022 roku, Szanowną Panią bardzo serdecznie przepraszam” - czytamy w piśmie.
Nasza redakcja również przesłała zapytanie do Kurii Elbląskiej w tej sprawie:
- „Czy parafianie informowali o złym i nienagannym zachowaniu proboszcza? Czy zdaniem Księdza Biskupa zachowanie księdza proboszcza jest właściwe i na miejscu? Czy takie zachowanie księdza akceptowane jest przez Księdza Biskupa? Czy w taki sposób powinien zachowywać się kapłan Diecezji Elbląskiej? Jakie konsekwencje swojego zachowania poniesie proboszcz? Czy to jest dobry wzór do naśladowania? Czy nie obawia się Ksiądz Biskup, że eskalacja tego problemu może przyczynić się do tego, że parafianie będą unikać tej parafii i zaczną np. uczestniczyć w mszach świętych czy chrzcić swoje dzieci w innych kościołach?”
W odpowiedzi ksiądz dr Piotr Towarek, rzecznik prasowy diecezji elbląskiej napisał:
- „Ksiądz Biskup Elbląski pragnie, aby doszło do przezwyciężenia napięć i konfliktów w parafii i społeczności gminy Krzyżanowo. Działania Księdza Biskupa zmierzają w kierunku pojednania proboszcza z jego parafianami”.
Zapytaliśmy naszych rozmówców, czy były podejmowane działania ze strony księdza proboszcza prowadzące do załagodzenia tej sytuacji? Odpowiedź była przecząca.
- „W życiu, nie były i nie będą. To nie ten człowiek. On by wolał umrzeć, niż przyjść i powiedzieć przepraszam” - powiedziała pani Jadwiga. - „W tej chwili chodzi po Starym Polu i wszystkim mówi, że on tych słów nie użył, tak nie powiedział. Ja takiego księdza pierwszy raz w życiu spotkałam”.
- „Każdemu wolno się zapomnieć i się rozpędzić, ale gdyby on na drugi dzień (bo głowa trochę ostygnie) przyszedł - pani Jadziu trochę się zagalopowałem. Przepraszam. Nie ma sprawy. Ale on nie” - dopowiedział mąż kobiety.
Po jakimś czasie małżeństwo wysłało drugie pismo do Kurii Elbląskiej, które dotyczyło podziękowań dla Biskupa za zajęcie się sprawą. Nie rozumieją tylko, dlaczego w poprzednim piśmie Biskup przeprasza, skoro nie on jest stroną w tym sporze. Przeprosin oczekują od proboszcza, nie jego zwierzchnika. W drugim piśmie wskazują, że zachowanie księdza wpływa na degradację tutejszej parafii. Wielu wiernych z parafii pw. św. Barbary w Krzyżanowie znajduje sobie miejsca w innych kościołach z okolicznych miejscowości, więc to nie wpływa na oddalenie od wiary, a jedynie unikanie kontaktu z tym konkretnym proboszczem. Dotyczy to również ślubów, chrzcin. Wszyscy szukają innych miejsc. To nie jest mały problem. Dużo osób ucieka z tej parafii. To nie jest problem jednostkowy. Nad tym powinien pochylić czoła Biskup. Na drugie pismo jeszcze nie otrzymali odpowiedzi.
Mieszkańcy boją się księdza proboszcza.
Małżeństwo przyznaje, że po tym incydencie nie uczęszczają na msze święte w tej parafii. Nie pójdą tam, dopóki proboszczem jest ten ksiądz. Rozmawiali ze swoimi dziećmi i poprosili, by w razie śmierci mają pochować ich gdziekolwiek, byle nie w tej parafii. Np. w Malborku.
- „Ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego” - podkreśla pani Jadwiga.
Czy od tamtej pory próbował ksiądz w jakikolwiek sposób (tym bardziej, że mieszkają w bardzo bliskim sąsiedztwie z plebanią) nawiązać do tamtej sytuacji, porozmawiać?
- „Absolutnie, ani słowem. Nie. Chodzi jeszcze z podniesioną głową i dosłownie bezczelnie się śmieje. On się w tej chwili czuje taki pewny siebie i mówi o sobie, że jest tu numerem jeden. Kościelny mówi, że i tak nic nie załatwicie, bo Biskup nic z tym nie zrobi” - mówią rozżaleni.
Okazuje się, że proboszcz ma swój sposób zastraszania ludzi, a ludzie boją się jego. Co robi?
- „Nie przyjmie dziecka do chrztu, nie dopuści do bierzmowania. A tego ludzie się boją” - mówi pani Jadwiga.
Ale są przecież inne parafie wokół.
- „Ale jeżeli ktoś pójdzie, że chce w innej parafii i prosi o odpowiednie zaświadczenie, to nie daje. I dlatego ludzie się boją. Unikają tego” - wyjaśnia i dodaje, że jedna z parafianek, która pierwsza zwoływała ludzi do podpisywania skargi do Biskupa poprosiła o wykreślenie jej nazwiska z tej listy, bo jest zastraszana.
Czy to są ludzie w państwa wieku?
- „Nie, młodsi, znacznie młodsi” - odpowiadają zgodnie.
Z luźnych rozmów z innymi mieszkańcami Krzyżanowa i Starego Pola wynika, że ksiądz proboszcz bardzo często nie liczy się ze słowami nie w prywatnych rozmowach ze swoimi parafianami. Potrafi im ubliżać, być agresywnym w stosunku do nich. Nie oszczędził nawet nauczycieli ze Szkoły Podstawowej w Starym Polu.
Jednego z urzędników Urzędu Gminy w Starym Polu ksiądz Jerzy Młocicki przezywa nazwiskiem zbrodniarza nazistowskiego – Goebbels. Ten urzędnik wie o tym.
- „Jak ksiądz może tak kogoś przezywać? Słyszałem to określenie kilka razy w przychodni medycznej w Malborku. Tak się złożyło, że ksiądz czekał przed gabinetem lekarza i żona do niego również. Była w kolejce za księdzem. To był okres, gdy ksiądz wiedział, że ja będę kandydował na radnego. I ksiądz zaczął swój „wykład” - wspomina pan Janusz i dodaje, że z całą mocą to nie przystoi zwykłemu człowiekowi, a co mówić już o księdzu.
- „Ja jeszcze takiego księdza nigdy nie spotkałam. On nie powinien w ogóle być księdzem” - dodaje pani Jadwiga.
To jest mała społeczność, wszyscy widzą i obserwują zachowanie księdza, który w sobie nie ma krzty pokory. Nie kryje się z pewnymi zachowaniami, które u niektórych wzbudzają zgorszenie. Odwiedzanie samotnych parafianek o zbyt późnych godzinach również nie podoba się wielu mieszkańcom. Postrzegają to za niesmaczne zachowanie, które nie przystoi księdzu. Ksiądz jest znany również z tego, że lubi się wszystkim chwalić. Począwszy od małych, nieistotnych rzeczy, po te wielkie, jak np. nowy samochód. W rozmowach potrafił podkreślać, że jest bogaty.
- „Każdemu z nas, tak jak księdzu, samochód jest potrzebny. Ale czy to musi być KIA elektryk za ponad 200 tys. zł?” - zastanawia się pan Janusz, który miał okazję przejechać się z księdzem podczas próbnej jazdy tym samochodem. Ksiądz czeka teraz na odbiór nowego samochodu. Na dachu plebanii zamontowana jest fotowoltaika.
Pytanie w jakim celu prowincjonalnemu księdzu potrzebny jest taki samochód nasuwa się samo. Wcześniej proboszcz miał nawet dwa samochody. W jego mniemaniu roczny samochód to już stary samochód i trzeba go wymienić. A gdzie w tym wszystkim kapłańska skromność i nauki papieskie? Czyż kapłan nie powinien poświęcić się Bogu, kościołowi i wiernym? Księża powinni być przede wszystkim apolityczni. Żyć w zgodzie z ludźmi, naturą, z literą prawa biblijnego. Gdzie w takim razie ulokować tego księdza? Z czym go utożsamić?
- „Tyle skarg było na tego księdza. Czy nie można go przenieść czy zdegradować? Dla niego byłaby to największa kara, żeby go zdegradować. Może wówczas by się troszeczkę opamiętał. Jest pewny, że Biskup mu nic nie zrobi. Mogą sobie jeździć głupie ludzie i skarżyć” - podsumowuje pani Jadwiga.
„Oczekujemy przeprosin”.
Krzyżanowo podzielone jest po tej sprawie. Rodziny, które są „zadżumione” ksiądz nie odwiedza, bo ma do nich pretensje, że są przeciwko niemu. Każdy, kto się sprzeciwi woli i zdaniu księdza, staje się automatycznie jego wrogiem.
Pan Janusz przyznaje, że nie zawsze było tak źle. Ksiądz potrafił mieć „ludzkie odruchy”.
- „Kiedyś żona, która miała raka tarczycy, musiała jechać do lekarza onkologa w Gdyni. Nie mogłem prowadzić, wówczas ksiądz wyszedł z inicjatywą, że nas zawiezie. Po dość dobrze rokujących informacjach pojechaliśmy wspólnie na obiad w Gdańsku. My stawialiśmy, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam. Żona na koniec jeszcze dała mu pieniądze” - wspomina mężczyzna. - „To nie jest człowiek bezinteresowny. Nie robił tego z dobroci serca. Można to nazwać transakcją wiązaną – ja was zawożę, ale koperta będzie”.
Szokiem dla małżeństwa było, gdy w Gdańsku ksiądz sobie zastrzegł, by nie zwracali się do niego per proszę księdza. Sytuacja miała miejsce, gdy ksiądz pokazywał im swoje mieszkanie na jednym z nowo powstałych osiedlach o bardzo wysokim standardzie.
- „Mam mieszkanie, bo jak pójdę na emeryturę, to mam gdzie się zahaczyć” - w ten sposób miał tłumaczyć się z posiadania tak drogiego mieszkania.
Ale po co księdzu na emeryturze mieszkanie, skoro kurie mają ośrodki dla emerytowanych księży?
Małżeństwo przyznaje, że ksiądz proboszcz dla kościoła pw. św. Barbary w Krzyżanowie zrobił bardzo dużo.
- „Nikt nie powie, że ksiądz przepija parafię, bo to byłoby kłamstwo” - podkreślają i dodają, że ksiądz powiedział, że na remont plebanii, który trwał około pół roku, poświęcił rodzinny majątek. Parafianie zrzucali się na remonty kościoła i terenu przy nim. Również ksiądz starał się o różne dofinansowania, m. in. u konserwatora, Starosty i Wójta, a także z unijnych funduszy. Remont dachu kościoła trwał prawie 2 lata i kosztował około 1 mln zł.
Czego państwo oczekują?
- „Od niego? Napisaliśmy do Biskupa. Żeby chociaż w niedzielę na wszystkich mszach nas przeprosił. Czego się nie doczekamy. Ja bym bardzo chciała, żeby jego gdzieś przenieśli stąd” - podkreśla pani Jadwiga, a pan Janusz dodaje - „niezbędnym minimum jest przeproszenie – tak jak publicznie obraził, tak publicznie powinien przeprosić na wszystkich mszach w jedną niedzielę”.
Czy ta bulwersująca sprawa będzie miała w końcu swój finał?
- „Kiedyś jedna pani powiedziała, że gdyby tu ktoś przyjechał z TVN czy z Uwagi to też by przyszła. Ale ona ma inne sprawy, ale też przykre. Powiedziała tylko, że przez myśl jej nigdy nie przeszło, żeby takie słowa usłyszeć od księdza” - powiedziała pani Jadwiga i dodała, że sporo ludzi chciałoby się wypowiedzieć w tym temacie, ale się boją księdza.
-----------------
aktualizacja 18.08.2022